środa, 6 stycznia 2016

Wiara w siebie

Każdy człowiek pragnie być akceptowany, chce mieć znajomych i przyjaciół, ludzi, którzy go rozumieją, a przede wszystkim tolerują. Nikt nie chce być odrzucany przez środowisko, w którym żyje. Ludzie to istoty podłe, w wielu przypadkach pozbawione jakichkolwiek hamulców. Krzywdzenie innych, leży w ich naturze, sprawiając jednocześnie, że są szczęśliwsi. My jednak nadal potrzebujemy ich w swoim życiu, bo człowiek nie umie żyć w samotności, a nawet jeśli mówi, że ową samotność lubi, to kłamie. Nikt nie czerpie radości z takiego życia. Dlaczego więc dajemy się krzywdzić, pozwalamy sobie na życie wśród osób, którym na nas nie zależy. Boimy się ryzyka, nie chcemy na nowo szukać bliskości, mimo cierpienia czujemy się przy tych ludziach dobrze, o ile uśmiech przez łzy jest czymś dobrym. Wchodząc w temat trzeba nadmienić, że tacy ludzie niszczą naszą pewność siebie, sprawiają, że brakuje nam wiary i siły, stajemy się marionetkami w ludzkich rękach. Nie potrafimy sie od owych "przyjaciół" uwolnić, paraliżuje nas strach, nie umiemy sobie wyobrazić życia bez nich i to nas niszczy, pomału, stopniowo zabiera nam autentyczność i swobodę.

WIARA W SIEBIE - to klucz do szczęście.

Oto przepis na udane życie:
Nic w życiu nie jest łatwe, nigdy też takie nie będzie, ale jeśli w siebie uwierzymy połowę sukcesu mamy za sobą. Samoakceptacja to przepustka do lepszego życia, takiego, w którym nikt nie jest w stanie Cię zniszczyć, bo znasz swoją wartość, wiesz, ze możesz wszystko. Jeśli patrzysz w lustro i widzisz pięknego, wartościowego człowieka to gratuluję, teraz nikt nie jest dla Ciebie zagrożeniem. Nie można na siłę szukać w sobie wad, świadomość swojej wartości nie jest niczym złym, jest naturalnym zachowaniem, które powinno być znane każdemu człowiekowi. Nikt nie ma prawa nazwać nas brzydkim, głupim, bezwartosciowym, ale oczywiście tacy ludzie w naszym życiu się pojawią i zapewne nie raz, nie dwa jakiś obraźliwy przymiotnik zostanie skierowany w naszą stronę, trzeba wtedy być silnym, nie załamywać się, ponieważ każdy człowiek jest wart najlepszego. Oczywiście należy pamiętać, ze w wielu sytuacjach krytyka płynie właśnie z czyjejś sympatii i nie jest ona oszczerstwem, a dobra radą, wskazówką do zmiany złego zachowania. Rodzina i oddani przyjaciele pragną dla nas jak najlepiej i w życiu należy słuchać ich rad i mimo swojej wiary w siebie i we własne mozliwosci nie możemy zapominać, że jesteśmy tylko ludźmi, którzy popełniają błędy.

środa, 16 grudnia 2015

Chce odzyskać moje życie - dalsze losy Eweliny cz.3

Pragnęłam zrozumieć, co nim kierowało, ale z drugiej strony pomału zdawałam sobie sprawę z tego, że świat jest dziwny, a ludzie nieobliczalni. Może nie wziął tylko tylko dlatego, że taki miał tego dnia kaprys. Przecież nie miał aż takiej moralności, a może miał, dziwne, że młody chłopak wykazuje się aż tak silną wolną. Po powrocie z Krakowa muszę z nim porozmawiać. Moje rozmyślenia przerwał taksówkarz, który gwałtownie nacisnął na pedał hamulca.
-Co robisz debilu? - krzyczał wymachując rękami, po czym wysiadł z samochodu i wdał się w kłótnie z kierowcą innego pojazdu. Ja zrobiłam to samo, byłam wściekła, chciałam być już u brata, a ten pajac wdaje się w kłótnie
-Nie płacę Ci za stanie... - wykrzyczałam trzaskając drzwiami.
-Mała gówniaro, trochę szacunku. - odparł zdenerwowany taksówkarz po czym wsiadł do samochodu i ruszyliśmy dalej. Byłam rozkojarzona, facet przede mną coś mruczał pod nosem, a ja potrzebowałam spokoju, za kilkanaście minut czekało mnie spotkanie z bratem i trudna rozmowa. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Na ekranie widniał napis BRAT. Nie chciało mi się odbierać, ale wiedziałam, że muszę, nie chciałam pogarszać już napiętej sytuacji między nami.
-Młoda gdzie jesteś? - zapytał, tym razem już milszym głosem.
- Jestem już w Krakowie, myślę, że u Ciebie będę za jakieś 45 minut, co pijemy? - dodałam żartobliwym tonem.
-Ewelina nie denerwuj mnie. - tym razem w jego głosie słychać było troskę.
-Ej wyluzuj staruszku, przecież nie namawiam Cię na kreskę białego raju, to tylko kilka piwek, może wino, albo wódka, mi to obojętne, byle szybko mnie kopnęło. - oznajmiłam poważnym głosem, po czym nacisnęłam na telefonie czerwoną słuchawkę.
-Hmmm, dorosła ja. - mówiłam sama do siebie.
Kontynuowaliśmy jazdę w milczeniu, chyba nie przypadliśmy sobie do gustu, no ale trudno, nie każdy będzie moim przyjacielem. Właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że ja nie mam przyjaciół, starych straciłam, nowych nie zdobyłam. Jestem beznadziejna, poza rodziną nie mam nikogo, a z nimi również się nie dogaduje. Tym razem moje rozmyślenia przerwało zatrzymanie taksówki. Byłam na miejscu, zapłaciłam, grzecznie się pożegnałam i opuściłam pojazd. Do brata miałam jakieś 10 minut spacerkiem, postanowiłam wstąpić jeszcze do jakiegoś sklepu żeby kupić prowiant na wieczór. Jak pomyślałam tak zrobiłam, a pół rodziny później byłam już pod blokiem, w którym mieszkał mój kochany braciszek. Zadzwoniłam domofonem, chwilę później słychać było dźwięk drzwi, który oznaczał możliwość ich otworzenia. Tomcio mieszkał na 2 piętrze, oczywiście weszłam do bloku bez windy, dlatego samodzielnie musiałam pokonać oba piętra schodami, one prowadziły do celu, a cel zapewne zaraz po wpuszczeniu mnie do mieszkania zacznie wydzierać się na mnie, kolejne kazanie tuż tuż, byłam jednak na to gotowa, w sumie miałam to gdzieś, jak zawsze z resztą. Gdy doszłam do wyznaczonego piętra, brat stał już w drzwiach, był uśmiechnięty, a w ręce trzymał czteropak piwa.
-Siema młoda, ile można na Ciebie czekać? - powiedział śmiejąc się.
-Tęskniłam. - oznajmiłam rzucając mu się na szyje.
Byłam trochę rozkojarzona, chwilę wcześniej, wydzwaniał do mnie z pretensjami, teraz jest taki miły, nie rozumiałam o co chodzi. Weszliśmy do środka, postawiłam zakupy w kuchni na stole, sama zsunęłam się na krzesło i patrząc na brata wybuchłam płaczem.
-Siostra proszę Cię, nie płacz. - mówił zatroskanym głosem.
-Tomek ja już nie daje rady, jestem beznadziejna. - bełkotałam pod nosem.
-Nie histeryzuj łobuzie. - oznajmił klepiąc mnie w ramie, potem otworzył piwo i mi je podał.
Oczywiście nie skończyło się tylko na jednym, wypiłam pięć i byłam solidnie wstawiona. Brat trzymał się na nogach perfekcyjnie, nic dziwnego ja nie pijałam alkoholu, nie miałam kiedy, wieczne siedzenie pod kluczem pozwalało na picie herbaty z cytryną, nawet kawy nie piłam, bo ona też uzależnia. Moja mama była obłędna, byłam w szoku, że pozwalała mi oddychać, w końcu to też uzależniające, jak zaczniesz to nie przestaniesz aż do śmierci. Nagle zrobiłam się głodna, miałam ochotę na coś słodkiego, brat brał prysznic, więc nie pytałam go, postanowiłam sama czegoś poszukać. Mieszkał z kumplem, miałam nadzieję, że któryś z nich lubi czasem podjeść coś dobrego. Otwierałam szafkę za szafką, wysuwałam każdą szufladę, aż w końcu trafiłam w sedno, W jednej z szuflad, na samym końcu zauważyłam cukierka, już cieszyłam się, że go zjem. Wyciągnęłam po niego rękę i wyjęłam razem z nim foliową torebeczkę z białym proszkiem. Trzymałam go w ręce, a przed oczami wirował mi cały świat. Słyszałam jak biała śmierć mnie woła, chciałam to schować, ale nie mogłam. Czułam to coraz bardziej, wmawiałam sobie, że jedna działka mi nie zaszkodzi. Nagle otworzyły się drzwi od łazienki, odruchowo schowałam woreczek do kieszeni.
-Teraz moja kolej, śmierdzę piwskiem. - oznajmiłam bratu i weszłam do łazienki. Tam odkręciłam wodę w kranie a z kieszeni wyciągnęłam moje maleństwo. Wysypałam trochę na pralkę, zrobiłam piękną kreskę i nawet się nie wahając wciągnęłam do nosa idealną działkę, potem kolejną, aż w końcu usiadłam na podłodze i całkowicie odpłynęłam.


wtorek, 20 października 2015

Chce odzyskać moje życie - dalsze losy Eweliny cz.2

-Panie doktorze czy to pewne ? - pytałam zdenerwowana.
-Ewelina, przykro mi, chłopak do końca życia będzie walczył z tą straszną chorobą, a teraz Cię przepraszam, muszę skontaktować się z panią psycholog, jemu i jego rodzice będzie potrzeba rozmowa z kimś neutralnym. Do widzenia - dodał i oddalił się w głąb korytarza.
Byłam załamana, kojarzyłam tego chłopaka, mijałam go wiele razy na ulicy, jego mama pracowała w sklepiku na osiedlu, a tata jeździł samochodem dostawczym w jakiejś firmie na drugim końcu miasta. Tak czy inaczej, znałam tą rodzinę, była poukładana i wygląda na to, że również i szczęśliwa, w przeciwieństwie do rodziny Szymona, drugiego chłopaka ze speluny. Wychowywała go tylko matka, ojciec zostawił ich kilka lat temu, podobno młody strasznie to przeżył, mama mi opowiadała, bo pracuje w jednej firmie z ciotką chłopaka. Nie mogłam tego wszystkiego pojąć, ja również pochodzę ze szczęśliwej rodziny, a wciągnęłam się w to świństwo, teraz ten chłopiec przecież wszystko było dobrze, a dlaczego Szymon odmówił, nie byłam w stanie zrozumieć skąd u niego ta silna wolna, może już odejście ojca nauczyło go trudu życia, nie mam pojęcia, muszę nad tym głębiej popracować.
Gdy wróciłam do domu,opowiedziałam rodzicom o sytuacji ze speluny, a potem szpitala. Mama była wciekła, stwierdziła, że znowu ćpam, bo po co innego poszłam do miejsca mojego największego koszmaru. Miarka się przebrała, pokłóciłyśmy się.
-Wyprowadzam się. - powiedziałam i zatrzasnęłam za sobą drzwi mojego pokoju.
Z szafy wyjęłam jedną walizkę, spod łóżka drugą. W pośpiechu zaczęłam pakować swoje rzeczy.
-Gotowe - pomyślałam, jeszcze tylko kosmetyczka i mogę wychodzić. Otworzyłam drzwi pokoju, na podłodze przy drzwiach siedziała moja rodzicielka, zapłakana, szlochając próbowała coś do mnie powiedzieć, ominęłam ją i już miałam otwierać drzwi łazienki, ale nie wytrzymałam odwróciłam się do niej. W jej oczach panowała ciemność, która jednocześnie szkliła się od łez, widziałam, że jest załamana, ale to mnie nie interesowało.
-Dzisiaj mija 8 lat odkąd zaczęłam brać, trochę mniej od wyjścia z nałogu, ale nie wróciłam do tego. Nigdy nie wrócę, a nawet jeśli to nie ustrzeżesz mnie przed tym. Mam dość życia pod kloszem, zawdzięczam wam wszystko, ale mam dość mieszkania z wami. Muszę zacząć żyć swoim życiem. - kończąc weszłam do łazienki, usiadłam na sedesie i zaczęłam płakać.  Miałam dość, wszystkiego, pragnienie białego proszku, wróciło z podwojoną siłą, niestety, wiedziałam, że teraz jestem skazana sama na siebie.  Miałam jednak cel, musiałam się dowiedzieć dlaczego Szymon odmówił narkotyku, co wpłynęło na jego silną wodę

Wychodząc z domu ciągnęłam za sobą dwie ogromne walizki, cały mój dobytek.
-Kochanie błagam zostań w domu, obiecuję, już nie będę się wtrącać. - lamentowała rodzicielka.
-Mamo, zdecydowałam ! - wykrzyczałam i wsiadłam do taksówki. W oknie widziałam opadającą na wycieraczkę kobietę, która mnie wychowała, kochałam ją ponad wszystko, ale nie mogłam dalej tak żyć, to co działo się w tym domu rujnowało mnie.
-To dokąd jedziemy? - zapytał z obojętnością taksówkarz.
-Kraków centrum, poproszę. - Sama nie wiem dlaczego pomyślałam o tym miejscu, chyba naiwnie wierzyłam, że tam będzie lepiej, potrzebowałam zrozumienia, wsparcia, ale przede wszystkim czyjegoś zaufania. pytanie brzmiało czy u któregoś z nich to znajdę. Siostra była zabiegana, praca, dom, rodzina, po co jej jeszcze na głowie młodsza siostra, którą trzeba niańczyć, a brat, to facet, przecież nie zapukam do niego z butelką wina, i nie rzucę mu się w ramiona kiedy otworzy drzwi. Nie przesiedzi też ze mną całą noc, wysłuchując o tym jak bardzo mi źle, to byłoby co najmniej śmieszne. Szkoda tylko, że właśnie teraz tego potrzebowałam i właśnie zdałam sobie sprawę, że poza rodziną nie mam nikogo, żadnych przyjaciół, kumpli czy nawet zwykłych znajomych. Szkolnych znajomych straciłam poznając kumpli od strzykawki, tych straciłam na dwa sposoby. Jedni się zaćpali od innych się odizolowałam zaczynając nowe życie. Stałam się wrakiem człowieka, nie miałam nic, nie studiowałam, bo rodzice stwierdzili, że życie studenta jest zbyt ryzykowne. Na imprezie nie byłam 5 lat, bo na nich łatwo o narkotyki. W sumie rzadko wychodziłam z domu, bo mama się martwiła. Patrząc w okno, zatopiłam się w myślach, niestety tą błogość przerwał mi dzwonek telefonu.
-Tak ? - powiedziałam przykładając do ucha telefon.
-Ewelina, dzwoniła do mnie mama gdzie Ty jesteś ?! -  wrzeszczał do telefonu brat.
-Jadę Cię odwiedzić. - odpowiedziałam spokojnym głosem.
-Żartujesz sobie, mama w domu się zamartwia,a Tobie się wycieczek zachciało? - kontynuował wrzaski.
-Wyluzuj, będę u Ciebie za godzinkę, kupię wino, Ty zrób coś do jedzenia. Do zobaczenia brat. - kończąc nacisnęłam na telefonie czerwoną słuchawkę, w której słychać było jeszcze krzyczącego na mnie starszego brata.
-Chyba Panienka coś przeskrobała. - odezwał się nagle wielce zatroskany kierowca.
- Płacę panu jako taksówkarzowi, nie psychologowi. - odparłam z pełną złośliwością. Mężczyzna spojrzał w wewnętrzne lusterko i zaczął coś mruczeć pod nosem, ale już całkowicie go zignorowałam. Musiałam zając się w końcu sprawą Szymona





Kolejna część losów Eweliny napisana. Mam nadzieję, że nie zawiodłam i z przyjemnością wdrożycie się w historię młodej dziewczyny, za którą ciągnie się przeszłość.


  • Jak myślicie Ewelina wróci do nałogu ?
  • Dostanie wsparcie u rodzeństwa ?
  • A może dojdzie do porozumienia z mamą?



Dalsze losy Eweliny cz.1 w linku niżej
http://ania9716.blogspot.com/2015/01/chce-odzyskac-moje-zycie-dalsze-losy.html

piątek, 16 października 2015

Być gotowym na wszystko

Z nadzieją patrzę w przyszłość, bo życie już nauczyło mnie, że w miłości i na wojnie wszystko dozwolone. Dziś jest dziś, wczoraj przeminęło, jutro może nie nadejść. Nie warto się bać, życie to piekło, z którego trzeba brać, NIGDY dawać, są tu bestie, które żywią się ludzkim cierpieniem, z tego czerpią energię, a za tym idzie ich szczęście. Nie oddawajmy innym swojego szczęścia, każdy z nas ma jedno życie, w którym wszystkie chwyty są dozwolone. Jesteśmy na ringu, musimy walczyć do ostatniej kropli krwi, a gdy ona już z nas wypłynie wtedy możemy odejść, spełnieni.



Nie bój się,
uśmiechaj się do ludzi,
którzy mijając cię na ulicy 
udają, że nic nie znaczysz lub patrzą na ciebie z pogardą.
Niech wiedzą, że masz ich gdzieś,
ponieważ Twoje życie bez nich 
jest milion razy cenniejsze niż z nimi samymi
Anna Fundakowska


Świat w miejscu stoi
Ona jedna nie
Myślami biegnie
Nie byle gdzie
To dokąd To dokąd
Przeraźliwie krzyczy Bóg
W otchłań czasu
By zapomnieć już
O przykrości O rozterce
Nieskończonej przez nią piosence
Natchnienia brak
i tak dalej wszak
Zamknąć oczy Zacząć śnić
I nie wiedzieć kim trzeba być
Odejdź krzyczy Odejdź stąd
Rujnujesz mi marzenia
Przez Ciebie nie doczekam ich spełnienia
Kiedy znów zobaczę to na niebie
By wykrzyczeć móc w gniewie
Promienie słońca chce Cudowny raj
Gorący księżyc Twych oczu czar
Jedyne czego boję się
To że nie zdążę ujrzeć Cię
Bo odejdzie świat
I cisza nastanie znów
Skończy się radość Zapadnie mrok
By pokazać że tak kończy się kolejny z życia rok
Nikt nie wie ile ich jeszcze ma
Wkrótce stąd odejdzie każdy z nas.
                                                                                                              Anna Fundakowska

Najpiękniejsze co może spotkać człowieka w życiu to miłość, odwzajemniona, prawdziwa, pełna uczucia, kłótni i problemów. Taka, w której ludzie są zazdrośni, walczą o siebie jak lwica o swoje małe. Pozbawiona idealności, samych słodkich słówek i ograniczeń, a zamiast tego szczera, spontaniczna, pełna zakrętów, wzlotów i upadków. Przepełniona zaufaniem i gotowa do poświęceń. Taka, która daje radość, dzięki czemu z uśmiechem budzimy się rano i zasypiamy późnym wieczorem. Miłość jest motylami w brzuchu, rozmową na każdy temat, pragnieniem, a także pociągiem seksualnym. Ona może być wszystkim, a jednocześnie niczym konkretnym.


Czego się bać w miłości,
która wplata się w nasze serca
nie pytając o pozwolenie,
jak już nie samego faktu,
że istnieje.
                                                             Anna Fundakowska

poniedziałek, 20 lipca 2015

Nigdy nie przestawaj wierzyć

Nic w naszym życiu nie jest na zawsze. Żaden człowiek nie jest dla nas wieczny, coś przychodzi, odchodzi, a my musimy jakoś z tym żyć. Niby zdajemy sobie sprawę z tego, że ludzie zawsze będą odchodzić, a mimo wszystko próbujemy ich zatrzymać, bo wiemy, że gdy odejdą, pozostawią w nas gigantyczną pustkę, której w żaden sposób nie da się wypełnić.


Czasem zbyt mocno wierzymy, że ludzie są inni, że ktoś wróci, zrozumie czy przeprosi. To nie życie nas przeraża, ale czekanie na coś, co może nigdy nie przyjść.


Każdy człowiek w swoim życiu popełnia błędy, mniejsze czy większe bez różnicy. Czasami zrobimy coś źle nieświadomie, w przypływie złości, innym razem celowo. To nie powinno nas skreślać, mamy prawo do przebaczenia gdy naprawdę czegoś żałujemy. Jesteśmy tylko ludźmi, którymi targają emocje, nikt z nas nie jest idealny, dlatego nie skreślajmy ludzi ze to, że czasami popełniają błędy. Każdy zasługuje na drugą szansę, o ile zrozumiał swój błąd. 


Bądźmy świadomi tego, że jesteśmy warci wszystkiego !


czwartek, 9 lipca 2015

Żyj od nowa

I nagle okazuje się, że nic nie idzie po Twojej myśli, każda pomyłka okazuje się życiowym błędem i odwrotnie. Dlaczego tak się dzieje, czemu nie jesteśmy w stanie zaakceptować swojego przeznaczenia? Może problem tkwi wyłącznie w nas, chyba czas zaakceptować swoje przeznaczenie i zacząć żyć tak jakby każde dzisiaj było ostatnim w naszym życiu.


Życie to jeden wielki wyścig, którego METĄ jest śmierć, dlaczego więc tak usilnie dążymy do końca, po co martwimy się wszystkim dookoła. Jesteśmy tylko ludźmi, a może i aż. Mamy prawo decydować o wszystkim co nas spotka, gdy upadniemy, nikt nie zabroni nam wstać, bo nawet gdy ktoś przeszkodzi nam w podniesieniu się z upadku jesteśmy w stanie walczyć, a jeśli walczymy to zawsze odnosimy sukces. Niestety chyba nie zawsze warto walczyć do samego końca. Mimo wszystko musimy pamiętać, że to nasze szczęście w tym wszystkim powinno być najważniejsze. BĄDŹMY ZDROWYMI EGOISTAMI, A OSIĄGNIEMY WSZYSTKO CZEGO PRAGNIEMY. 



Mądry człowiek powiedział kiedyś JEŚLI KOGOŚ KOCHASZ POZWÓL MU ODEJŚĆ, JEŚLI WRÓCI JEST TWÓJ, JEŚLI NIE, NIGDY TWÓJ NIE BYŁ. (coś przekręciłam, ale przekaz ten sam).
Teraz zastanawiam się czy ten człowiek nie był czasem głupcem. Przecież gdy ktoś nas kocha, nie odchodzi, nigdy nie bez powodu, bez wytłumaczenia. Czy można powiedzieć "kocham Cię", a kilka dni później dodać "nie chce Cię znać" ? Nie  można przez całe życie walczyć, mimo pragnienia miłości, nikogo do niej nie zmusimy.Cholernie ciężko jest nauczyć się żyć bez kogoś kto jest dla Ciebie wszystkim, może nie całym światem, ale kimś kto jest w stanie całym ten świat zastąpić. Nagle zdajemy sobie sprawę z tego, że osoba która daje nam najwięcej radości, jednocześnie najmocniej nas rani, z tym wyjątkiem, że to pierwsze robi nieświadomie, a niestety to drugie z pełną świadomością. Najtrudniejsze są pożegnania, nie te bezpośrednio z ludźmi, a te w sercu, gdy musimy przepłakać wiele nocy i powiedzieć sobie KONIEC, ODPUŚĆ, ŻYJ OD NOWA.

Jesteśmy warci wszystkiego, ale nigdy nie bądźmy dla ludzi zbyt dobrzy, oni tego nie docenią. Niech nasze szczęście będzie na pierwszym miejscu. Bądźmy zdrowymi egoistami, nie krzywdźmy ludzi celowo, ale stawiajmy siebie na najwyższym podium.

piątek, 22 maja 2015

A może wielki powrót ?

Nawaliłam na całej linii, czuje się z tym fatalnie, wychodzi na to, że jestem beznadziejna w dotrzymywaniu obietnic. Teraz mogłabym wymienić sto tysięcy powodów dla których przestałam pisać, ale prawda jest taka, że jedynym sensownym wytłumaczeniem będzie przyznanie się do lenistwa, które od zawsze było moim najlepszym przyjacielem. Zapewne straciłam wszystkich oddanych mi czytelników, to przykre, że aż tak sobie odpuściłam i zawiodłam osoby, które przez cały czas mnie wspierały (jeśli jakimś cudem to czytacie to przepraszam). Prawda jest taka, że obiecałam napisanie dalszych losów Eweliny, powiem szczerze, że wiele razy próbowałam to skończyć, ale za każdym razem gdy zaczynam pisać, czuję, że to jednak nie to. Nie narzekam na brak tzw. "weny twórczej", bo pomysłów mam sto na minutę i to nie tylko na to konkretne opowiadanie, ale nie mogę znaleźć w sobie motywacji do pisania, a gdy ją już znajdę nie mogę się skupić, bo albo myślę o spaniu, ewentualnie o jedzeniu albo przypomina mi się nagle, że zapomniałam odrobić pracę domową z polskiego i tak w kółko. Nie mam pojęcia może wakacje dadzą mi trochę wytchnienia i chęci na ratunek blogu, zacznę już od dziś, ale co z tego wyjdzie, nie wiem, chciałabym odnieść sukces, ale jeśli mój przyjaciel Leń znowu do mnie zawita to pewnie nie będę w staniu mu się oprzeć i skończymy na kanapie oglądając kolejny durny serial, zajadając kolejną tabliczkę czekolady.


Siła jest w nas ! 


Jesteśmy przywódcami swojego życia, każdy z nas tworzy swoją historię. W tym wszystkim należy pamiętać, że nic nie dzieje się bez przyczyny, każda nasza pomyłka, upadek, każda zła droga, wszystko jest weryfikowane. Nieważne ile razy upadniemy, jeśli za każdym razem wstaniemy i pójdziemy dalej tą drogą, którą obraliśmy na samym początku, zawsze dojdziemy do celu, czasami poobijani, ze zdartymi kolanami i poobdzieranymi łokciami, ale jakże szczęśliwi, że w końcu nam się udało. Będąc dzieckiem, każdy upadek sprawiał, że chwile popłakaliśmy, ale potem mimo wszystko zawsze wracaliśmy do zabawy, szkoda było czasu na smutek, mieliśmy tyle do odkrycie, dlatego teraz w dorosłym życiu czasami musimy zachować się jak dziecko i zamiast zamartwiać się porażką, kierować się ku kolejnemu sukcesowi.


Wracam do gry !


Pozdrawia Anka


niedziela, 18 stycznia 2015

Chce odzyskać moje życie - dalsze losy Eweliny cz.1

Dzisiaj mija dokładnie 8 lat od feralnego dnia który pociągnął za sobą mało przyjemne zdarzenia. Obudziłam się dziwnie zaniepokojona, czułam kujący ból w sercu, strach w głowie, a ręce drżały mi jak staruszce z Parkinsonem. Nie wiedziałam co mam zrobić, nie umiałam wydobyć z siebie nawet jednego dźwięku.
-Co się dzieje? - myślałam przerażona.
Ten dzień miał być zwykłym wspomnieniem, nową dawką siły, która buduje moje życie, tymczasem to budzący strach koszmar, horror, który jest snem na jawie. Czułam, że muszę wstać, dostarczyć sobie poranną dawkę kofeiny i zacząć żyć. Jakaś niewidzialna siła przywiązała mnie równie niewidzialną liną do mojego wielkiego tapczanu. Pokonałam to jednak, a wstając poczułam jak cały mój pokój kręci się wokoło mnie, a ja stoję i czuje jak umieram, potem już nic nie pamiętam. Obudziłam się na swoim łóżku z ręcznikiem na głowie i spanikowanymi rodzicami, a właściwie to tylko mama zachowywała się jak wariatka, a tata uderzał mnie ręką po twarzy.
-Tato jestem dorosłą kobietą, a Ty dopiero teraz chcesz mnie wychowywać po męsku - zapytałam śmiejąc się.
-A Ciebie jak zawsze dobry humor wgl nie opuszcza - odparł poirytowany ojciec.
-Wiedziałam, że tak to się skończy, nic nie jesz, jedziemy do szpitala, musisz zrobić badania - wtrąciła się rozżalona mateczka.
Na tym skończyłam naszą rozmowę, wstałam z łóżka i poszłam zrobić sobie kawę. Czasami miałam ich dość, jestem dorosła, a oni traktują mnie jak dziecko, wiele razy chciałam się wyprowadzić, ale nie chce robić im przykrości, mama by się załamała, jej zaufanie do mnie nadal przypominało ziarenko grochu w ziemi, które choć codziennie podlewane nadal nie wykiełkowało. Doskonale wiem, że ich zawiodłam, ale to było 8 lat temu, cholera jestem dorosła, nie zrobię od nowa tego głupiego błędu, narkotyki to przeszłość, której nie chce pamiętać. Kawa nie pomogła, zjedzone śniadanie zamiast dodać mi siły, całkowicie mi ją odebrało. Ta sama niewidzialna siła, która jeszcze chwilę wcześniej przywiązała mnie do łóżka teraz pląta myśli w mojej głowie. Martwiłam się, bo nagle poczułam potrzebę odwiedzenia tego pamiętnego miejsca, który zmienił moje życie na 3 lata i sprawił, że już nigdy nie było takie jak dawniej. Każdego dnia muszę walczyć ze sobą, walczyć z uczuciem, które niszczy mnie od środka, byłam na odwyku, który szczerze mówiąc nie przyniósł mi wolności, każdej nocy przychodzi do mnie demon narkotykowy, tak nazywam moje sny. Przychodzi i woła mnie, tłumaczy, że jeden skręt, jedna działka czy nawet mała strzykaweczka to nic złego. Nikt nie wie o moich snach, boję się, że rodzice pomyślą, że brakuje mi ćpania, a ja sama nie wiem jak jest, wiem tylko tyle, że moja silna wola, którą budowałam od dnia zobaczenia rodziców na dworcu nie pozwala mi na powrót do tego świństwa. Postanowiłam jednak, że pójdę do miejsca mojego horroru, może to coś zmieni. Ubrałam buty, założyłam moją ukochaną kurtkę, a nawet czapkę, bo czułam, że wiatr tego dnia daje o sobie znać, a gdy już otwierałam drzwi odezwał się głos, który cholernie mnie męczy.
-Ewelina gdzie się wybierasz?! - zapytała nerwowo.
-Mamo mam 23 lat, nie traktuj mnie jak dziecko, idę na spacer, a potem muszę coś załatwić, będę wieczorem.
Wyszłam z domu zatrzaskując za sobą wielkie dębowe drzwi. Moja mama była nieznośna, kontroluje mnie na każdym kroku, to już obsesja, która w końcu sprawi, że pewnego dnia pęknę, spakuje swoje rzeczy i wyjdę z domu. Brak mi słów, żeby odpisać moją złość, kocham ją, zawdzięczam jej wszystko, ale nienawidzę w niej tej chorej obawy.
Szłam w kierunku speluny, z każdym krokiem czułam większy strach.


W końcu doszłam na miejsce, które nic się nie zmieniło, nadal było obskurne, śmierdzące i straszne. Wchodząc z jednego pokoju do drugiego usłyszałam głosy,  cicho wycofywałam się i przykucnęłam przy ścianie przysłuchując się rozmowie młodych ludzi.
-Stary to tylko mała dawka, zobacz na ta strzykawkę, nie poczujesz bólu, a potem będziesz miał taki odlot, że się nie gada.
-Kamil nie chce rozumiesz, to jest świństwo, przecież jeszcze niedawno znaleźliśmy tu starą gazetę, w której był wywiad z tą Eweliną, która mieszka na sąsiednim osiedlu, mówiła tam, że właśnie jeden raz może popsuć wszystko, a ta strzykawka nawet nie jest nasza, ktoś nie przypadkiem ją tu zostawił.

-Nie chcesz to nie, ja tam się zabawię.
-Nieeeeeeee.
Wybiegłam krzycząc, ale niestety spóźniłam się, ten chłopak zdążył wbić sobie w żyłę strzykawkę  i opróżnić ją do samego końca. Chłopiec oszalał, razem z jego kolegą kolegą udało nam się doprowadzić go do szpitala. Moje przypuszczenia się potwierdziły, to była heroina, modliłam się o to, żeby ta strzykawka nie była przez nikogo używana, biedny mógł się czymś zarazić. Niestety Bóg nie wysłuchał moich modlitw.
HIV przekleństwo na całe życie.

_________________________________________________________
Udało się, napisałam dalsze losy Eweliny z opowiadania "Chcę odzyskać moje życie" to na razie I część, w planach mam napisanie jeszcze czterech. Trzymajcie kciuki.
Miłego czytania.

Pozdrawia Anka.

środa, 7 stycznia 2015

KONIEC ŚWIATA

Wiatr huczał przeraźliwe, gałęzie drzew łamały się jedna po drugiej, fruwając po okolicy. Wszędzie roznosiły się krzyki. Zaczęło się! Zaczęło!.  W miasto wkroczyła okropna panika, ludzie zamienili się w dzikie zwierzęta próbujące przeżyć w dziczy. Tak właśnie wyglądało miasto w oczach pięcioletniej Zuzi, która nie rozumiała jeszcze zbyt wiele. Była małym dzieckiem, które nie odczuwało strachu, więc postanowiła wyjść z domu by popatrzeć jak ludzie bawią się w berka. Ubrała swoje różowe buciki i ukochaną kurtkę, którą dostała od swojego taty, to był ostatni prezent jaki od niego otrzymała, a potem jak to jej mamusia mówi wyparował. Zuzia wyszła z domu, niezauważona przez swojego starszego brata, pod którego była opieką. Wychodząc z bloku nie widziała już nikogo, było jej smutno, że już nikt nie bawi się w berka. Postanowiła jednak nie wracać do domu, wiedziała, że brat będzie na nią krzyczał, tylko tyle potrafił. Przed odejściem taty był inny, bawił się z nią, pilnował jej i nawet mówił jak bardzo ją kocha, a teraz to już nawet z nią nie rozmawia. Niechętnie zostaje w domu gdy mama wychodzi do pracy. Dziewczynka szła spacerkiem rozglądając  się dookoła. Pierwszy raz świat wydawał jej się piękny.  Ona szła, a wszystko inne wyglądała tak jakby podążało za nią. Słyszała głosy jakie przynosił do niej uszu wiatr. Koniec świata, koniec świata, to już jest koniec tego świata. Dla innych ludzi tak było, ale Zuzia myślała inaczej, a  jeśli koniec nie jest końcem tylko początkiem, to może w końcu do mojego domku trafi szczęście. Zuzia była bardzo mądrą dziewczynką, zawsze wieczorem gdy zostawała sama w pokoju rozmawiała z Bogiem, prosiła o uśmiech dla mamy i głos dla brata, które zabrał ze sobą jej tatuś, wtedy gdy pakował swoje rzeczy do dużej czarnej walizki. Zuzia myślała, że wtedy jej tata przez przypadek zapakował do walizki najpiękniejsze cechy mamy i brata.  


Nagle dziewczynka poczuła wielki ból i upadła. Czuła jak nagle traci wszystko, mamę, tatę i brata.  W pewnym momencie ból ustał, a gałąź, która uderzyła dziewczynkę poleciała dalej.  Jednak Zuzia trochę się wystraszyła i postanowiła szybko wrócić do domu.  Dla pięcioletniego dziecka widok domu był przerażający. Otwierając drzwi zobaczyła tatę i brata, grających razem w grę planszową, W drugim pokoju siedziała jej mama, która pierwszy raz od dawna była uśmiechnięta. To było najdziwniejsze dla Zuzi, wystraszyła się, zaczęła płakać, niestety pierwszy raz jej mama nie podeszła do niej by ją przytulić, pobiegła do brata by powiedzieć mu o tym co się stało, niestety, on jej nie widział.  Dla niej to było takie smutne świat z dnia na dzień stawał się bardziej kolorowy, radosny i piękny. Ludzie byli ciągle uśmiechnięci, dla nikogo z nich nie było rzeczy niemożliwych. Liczyła się tylko chwila, a dziewczynka jako jedyna była sama. Małe dziecko błąkało się po ogromnym świecie bez opieki. Brak miłości, ciepła i bezpieczeństwa, zabijało dziewczynkę. Każdego kolejnego dnia stawała się słabsza, smutniejsza. Energia ulatniała się z niej jak para z czajnika z gotującą się wodą. To był moment. Wtedy pierwszy raz Zuzia upadła na ziemię tracąc przytomność. Leżąc przez krótki czas na drodze usłyszała głos. 
-Powstrzymaj swój własny koniec świata.


 Postać mówiąca te słowa zniknęła w momencie gdy dziewczynka otworzyła oczy. Wstała i pobiegła do domu. Tam zobaczyła znowu swoją rodzinę, która była w bardzo złym nastroju, wszyscy płakali, byli ubrani na czarno i oglądali rodzinne zdjęcia. Zuzia nie wiedziała o co chodzi, więc postanowiła, że na tą noc zostanie w domu. Wczesnym rankiem usłyszała głosy jej rodziny. Wszyscy znowu ubrani na czarno wychodzili właśnie z domu. Dziewczynka postanowiła pójść za nimi. Ich spacer nie trwał jednak długo, po niespełna 15 minutach doszli na miejsce. Dla Zuzi było niezrozumiałe to, że jej rodzina przyszła na cmentarz, po co tu przyszli zastanawiała sie. Wszystko się wyjaśniło gdy podeszli do małego grobu, na którym było napisane:

 „Zuzanna Milówka, mała dziewczynka, która

 próbowała przezwyciężyć koniec świata”

 Teraz wszystko było jasne, to, że coś uderzyło ją w głowę to wcale nie było snem, ona teraz jest duchem, ale nadal nie rozumiała jednego dlaczego Bóg jej to robi, przecież ona prosiła tylko o drobną przysługę dla swojej mamy i brata. Jej rodzina wróciła do domu, a świat razem z nią stawał się ponury i szary. Tylko Zuzia nadal była ubrana w kolorowe ubranka i tylko na jej twarzy widniał uśmiech. Dziewczynce było smutno, czuła, że to wszystko dzieje się przez nią. Pragnęła wszystko naprawić, jednocześnie wiedziała, że to był jakiś koniec świata w jej życiu. Bała się tego, że już nigdy nie będzie mogła przytulić swojej mamy i powiedzieć kocham do brata, nawet jeśli oni mieli zawsze już być tacy jak przedtem.  Zuzia nie chciała już aby jej tata oddał skradziony uśmiech  i głos. Pragnęła tylko cofnąć czas, tak by być znowu z rodziną. Mijały dni, nic się nie zmieniało, poza jednym. Świat rodził się na nowo. Powracały kolory, zielony, niebieski, czerwony  i na końcu żółty, a razem z żółtym pojawiła się jasność.  Wszyscy ludzie znów byli radośni, nawet jej rodzina znów była szczęśliwa, zapomnieli o wszystkich zmartwieniach i o niej także. Grób przestał być odwiedzany, stał się pusty i ponury jak serduszko dziewczynki. Zuzia nie chciała tego,  pragnęła by rodzina o niej pamiętała, niestety oni zapomnieli. Pewnej nocy gdy Zuzia kładła się spać postanowiła znów porozmawiać z Bogiem, powiedziała mu kilka bardzo mądrych słów:
-Panie Boże chciałam Ci podziękować. Spełniłeś moją prośbę i moja rodzina znów jest szczęśliwa. Niech o mnie nie pamiętają lecz będą szczęśliwi, ale błagam nie karz mi na to patrzeć, bo czuje, że tracę serce. Zabierz mnie do siebie, proszę. Dobranoc.
W nocy do dziewczynki znów przyszła ta sama postać co kiedyś uśmiechnęła się do niej i powiedziała: 
-Taka mała, a jakie serce”, znikając wypowiedziała jeszcze dziwne zdanie „Bóg przygotował koniec świata, lecz żaden człowiek go nie przewidzi, a wasze końce świata to tylko zamknięcie kolejnego etapu życia. Wczesnym rankiem dziewczynka otworzyła oczy, ujrzała rażąco białe pomieszczenie, rozejrzała się dookoła i ujrzała całą swoją rodzinę. Wszyscy zaczęli płakać ze szczęścia gdy okazało się, że Zuzia wybudziła się ze śpiączki, w której była od roku. Dziewczynka gdy zdała sobie sprawę, że to wszystko to było po to by naprawić jej rodzinę powiedziała głośno, dziękuje  Ci.  Miejskie gazety zaczęły pisać: 

miał być koniec przyszedł cud, by pokazać, że jest Bóg. Ludzie zrozumieli, że na koniec świata nie mają wpływu.






czwartek, 1 stycznia 2015

CHCĘ ODZYSKAĆ MOJE ŻYCIE


Czasem jedna chwila sprawia, że zapominamy o tym co jest najważniejsze. W przypadku Eweliny było podobnie. Jeden raz sprawił, że straciła dom, rodzinę i przyjaciół.  Niestety życie nigdy nie było słane różami, a dziewczyna doskonale się o tym przekonała. Historię swojego nastoletniego życia opisała w pamiętniku dopiero jako dorosła kobieta.


Tego dnia stanęłam jedną nogą na drodze do piekła. Gdybym mogła cofnąć czas wszystko byłoby jak dawniej.  Z samego rana wyszłam z domu i szłam w kierunku szkoły. Po drodze spotkałam swojego chłopaka, byliśmy ze sobą zaledwie 2 tygodnie ale zadurzyłam się w nim po uszy. Kamil namówił mnie na wagary, powiedział, że ma dla mnie niespodziankę. Trochę byłam zdziwiona gdy zobaczyłam to miejsce.  Była to ruina starej, opuszczonej kamienicy, wyglądała raczej na noclegownie bezdomnych i miejsce imprez jakiś narkomanów, a nie miejsce na niespodziankę dla dziewczyny. Nie odzywałam się jednak  nic. Weszłam razem z nim do środka, tak zobaczyłam kilkoro ludzi, wszyscy byli tacy dziwni, jakby pijani ale nie do końca, wtedy domyśliłam się, że miałam racje, przyprowadził mnie do speluny narkomanów, tylko po co?  Kamil przedstawił mi swoich przyjaciół i odszedł na chwilę. Byłam zdziwiona, że taki porządny chłopak zadaje się z ćpunami, Boże gdy zobaczyłam to co on robi łzy same zaczęły płynąć mi z oczy. Mój chłopak miał strzykawkę i wstrzykiwał sobie coś w żyłę. Wtedy już wiedziałam, że on jest taki sam jak jego znajomi. Chwilę później chłopak już kierował się w moją, otarłam więc łzy i udawałam, że nic się nie dzieje. Zabrał mnie na spacer był dziwnie pobudzony, wiedziałam, że to od narkotyków. Bałam się ale postanowiłam zapytać dlaczego mnie tu przyprowadził. Gdy usłyszał moje słowa, zdenerwował się niesamowicie, zaczął krzyczeć, mówił, że jestem idiotką, że zaraz mnie zabije jeśli nie przestanę. Wykrzykiwał: to moi przyjaciele, których chciałaś poznać tak bardzo. Byłam przerażona zaczęłam płakać, próbowałam uciec, ale gdy chciałam się od niego oddalić, złapał mnie za rękę i uderzył w twarz. Potem podbiegli jego przyjaciele, dwóch chłopaków trzymało mnie, a  jedna z jego koleżanek wstrzykiwała mi to świństwo. 




Widziałam jak przez mgłę mojego chłopaka, który śmiał się i cały czas powtarzał, że będę taka jak oni. Po chwili zemdlałam, a oni zostawili mnie tam samą, leżałam taka bezbronna. Nawet nie pomyśleli, że mogę umrzeć. Obudziłam się prawdopodobnie po kilku godzinach, byłam taka jakaś inna, ale podobało mi się to, było mi wszystko obojętne, bo życie w końcu było kolorowe, takie jakie chciałam widzieć. Wtedy nie myślałam, zapomniałam o tym, że to narkotyki tak działają. Niestety to cudowne uczucie minęło po jakiś dwóch godzinach. Musiałam mieć tego więcej, na szczęście nie trudno było mi znaleźć  mojego chłopaka. Tym razem miał dla mnie coś innego, biały proszek, który miałam wciągnąć nosem, trochę się bałam, ale chęć tego wspaniałego uczucia przyćmiła by każdy lęk. Tak się zaczęło moje nowe życie. Zawaliłam szkołę, po dwóch miesiącach z najlepszej uczennicy stałam się jednym z najgorszych uczniów szkoły, to było pewne, że zawalę rok. Wtedy się tym nie przejmowałam. Dla mnie najważniejsze było ćpanie w dobrym towarzystwie. Przyjaciele odwrócili się ode mnie, mi to jednak nie przeszkadzało, miałam nowych przyjaciół, lepszych, dojrzalszych. Rodzicie nie dawali sobie ze mną rady, co rusz ciągnęli mnie do innego terapeuty, chodziłam, żeby dali mi spokój, ale zawsze kończyło się na jednym spotkaniu, potem olewałam sprawę. Rodzice w końcu dali mi ultimatum, jeśli nie zacznę chodzić regularnie na terapię, wyrzucą mnie z domu. Miałam to gdzieś, sama się wyprowadziła. Nie przemyślałam tego, niestety po miesiącu zaczęłam już tęsknić za rodzicami, a najbardziej za starszą siostrą i bratem, którzy robili wszystko by mi  pomóc, ale w końcu odpuścili zmienili miasto, w którym studiowali tak by nie mieć ze mną kontaktu. Byłam załamana, brałam coraz więcej i więcej. Mojemu chłopakowi znudziłam się, zostawił mnie, już znalazł sobie podobno inną. Po pół roku dowiedziałam się, że przedawkował i nie uratowali go, wtedy próbowałam się opamiętać by nie skończyć tak jak on ale nie dałam rady, niedługo później ja przedawkowałam, trafiłam do szpitala, podobno uratowała mnie minuta, jedna zwykła minuta, 60 sekund, Bóg się ulitował nade mną. Dał mi ostatnią szansę. Po kilku tygodniach spędzonych w szpitalu lekarze pomogli mi znaleźć dobry ośrodek, w którym mieli mi pomóc. Było ciężko, uciekałam, zaczęłam znowu brać, było mi obojętne bo zostałam sama. Siedząc na dworcu płakałam, nie wiedziałam co mam robić. Ale gdy ujrzałam pociąg dał mi coś do myślenia, majaczyłam, mówiłam sama do siebie ale byłoby cudownie gdyby z pociągu wyszła moja cała rodzina, nie widziałam ich już 3 lata.




Ale Bóg mnie kocha, ujrzałam ich byli tacy smutni, płakali moja mama przytuliła mnie i wtedy właśnie poczułam to matczyne ciepło. Zabrali mnie do domu. Od tamtej pory cała rodzina jest ze mną.  Jest bardzo blisko. Rodzeństwo znowu wróciło do rodzinnego miasteczka i wszyscy jesteśmy razem. Od 10  lat nie mam już kontaktu z narkotykami. Nie wiedziałam nawet, że z takiego nałogu da się wyjść tak naprawdę tylko dzięki pomocy rodzinie. Jestem im tak bardzo wdzięczna, do tej pory robię wszystko by się im odwdzięczyć. Ale takiego daru nie da się w żaden sposób wynagrodzić. Teraz już wiem, że cuda się zdarzają, ale to nie one nas ratują. To rodzina jest naszym ratunkiem i zbawieniem.

___________________________________________________________________
Jest to jedno z pierwszych moich opowiadań, napisałam je dobre kilka lat temu, to taki mój mały debiut, z którego jestem naprawdę bardzo dumna. Oczywiście musiałam dodać do niego wiele poprawek. Zapraszam do czytania ;)

wtorek, 30 grudnia 2014

Posumowanie 2014r. ---> Zapowiedź 2015r.

Kolejny Rok zbliża się wielkimi krokami. Dzisiejszy dzień minie pewnie wyjątkowo szybko, o jutrze nie wspomnę, bo zapewne minie jeszcze szybciej, o północy przywitamy NOWY ROK.
Czy będzie lepszy?
-optymistycznie odpowiem, że musi być!
-pesymistycznie, że nie ma na to szans.
-realistycznie, że będzie taki jakim go sobie stworzymy.

Takie właśnie są realia, na każdą chwilę szczęścia musimy sobie zapracować sami, dlatego to tylko od nas zależy jaki będzie kolejny rok, czy będziemy umieli wykorzystać go na 100%, czy na naszej twarzy będzie pojawiał się tylko szczery uśmiech, a każda chwila smutna i kolejna wylana zła będą lekcją życia, z której będziemy potrafili wyciągnąć wnioski, przy czym nie popełniając więcej tych samych błędów. Pamiętajmy o tym, żeby w roku 2015 nasze życie nigdy nie było szare, wprowadzajmy do niego żywe barwy, czyńmy każdy dzień najpiękniejszym, nie żyjmy tylko po to by przeżyć, żyjmy tak jakby każda nasza sekunda była ostatnią, bo prawda jest taka, że nic nie wróci, dlatego nie żałujmy niczego, bawmy się, szalejmy, uczmy, poznawajmy ludzi, niech nasze życie będzie naszym, nie pozwólmy się nikomu zmienić

Jak u Was z postanowieniami noworocznymi? 
Wszystko zaplanowane?

Ja mam tylko jedno: W 2015r. chcę być naprawdę szczęśliwa i wiecie co czuje, że mi się to uda ;)

Podsumowując dobierający końca rok 2014 chciałabym Wam bardzo podziękować, wszystkim razem i każdemu z osobna, dziękuje każdemu kto mnie zaobserwował, kto poświęcał swój czas na czytanie tych moich bzdur, a potem ich komentowanie, cieszę się, że byliście ze mną szczery i nie obyło się bez słów krytyki. Uwierzcie to dzięki Wam z każdym dniem jestem lepsza, dajecie mi ogromną siłę, wierzę, że będziecie ze mną przez kolejne lata, czyniąc tego bloga moim największym szczęściem. W Nowym Roku zrobię wszystko żeby być z Wami jak najczęściej, nie robiąc zaległości w pisaniu, a także w czytaniu Waszych blogów. :) ♥ Jeszcze raz dziękuje. Na koniec dodam, że mam już pomysł na nowe opowiadanie, zdradzę tylko, że już w najbliższym czasie pojawi się I rozdział.

Na Nowy Rok chciałabym wszystkim życzyć jak największej weny, jeszcze większej chęci do pisania, zapału, samych owocnych pomysłów, mnóstwa nowych czytelników, kolejnych lojalnych obserwatorów, a przede wszystkim tego aby pisanie dawało Wam samą radość. ♥

piątek, 19 grudnia 2014

Życie czym jest i po co ?

Im częściej zastanawiam się nad tym jaki sens ma ludzkie życie, tym bardziej przekonuje się, że jesteśmy niczym, w tym wielkim świecie. Świat schodzi na psy- dziwne określenie, nieprawdaż? Nie ma sensu jednak pogłębiać się w odczytywaniu znaczenia tych słów, a tym bardziej jakże dziwnego porównania, do którego wprowadzone zostały niewinne zwierzątka - psy.


Nie oszukujmy się, prawda jest taka, że rodzimy się by żyć, żyjemy by umierać - czy w tym można znaleźć jakiś sens, nie wiem, może ktoś znalazł, mi niestety się nie udało. Jeśli chcemy być szczęśliwi musimy zapomnieć o tym, że za rogiem czeka na nas śmierć, niekoniecznie ubrana na czarno z kosą w ręku. Może jechać sportowym samochodem wartym kilkadziesiąt tysięcy, być miło wyglądającym starszym Panem, zwykłym chłopakiem w dresie, który dziwnym trafem nosi w kieszeni nóż, miłością życia, przyjacielem z dawnych lat, papierosem, alkoholem, narkotykiem, może być wszystkim, a jednak najczęściej jest niczym.
Dlaczego? - bo rodzimy się by czekać na śmierć.



Ten czas jednak większości z nas jest dany, mamy to swoje pięć minut na ziemi, które powinniśmy wykorzystać w 100%, czy dajemy radę? -nie zawsze, bo niestety nie każdego dnia nasze życie usłane jest różami, a my nie w każdym momencie potrafimy być najszczęśliwsi. Nasze pięć minut nieubłaganie z każdą sekundą zbliża się ku końcowi, dlatego nie możemy siedzieć w domu wypłakując się w ulubioną poduszkę, przecież takim zachowanie robisz krzywdę tylko sobie. To Ty teraz będziesz musiał spać na mokrej poduszce. Tak wiem, ktoś powie, że łatwo mówić, wcale nie jest łatwo, ale z pewnością łatwo jest znaleźć w sobie coś pięknego, nawet w wspomnieniach, które z pewnością nieraz sprawiały, że stawaliśmy się szczęśliwsi, więc postarajmy się sprawiać, że nasze życie będzie bardziej kolorowe, dzięki czemu my sami staniemy się pogodniejsi. Płacz jest czasem potrzebny - łzy w  końcu oczyszczają oczy, ale zdecydowanie lepiej płakać ze szczęścia.


poniedziałek, 15 grudnia 2014

LBA

Zostałam nominowana do LBA, postanowiłam odpowiedzieć na pytania.
Dziękuje:
http://dziennikidestiny.blogspot.com
http://swiatijegostwory.blogspot.com

Noyn Ty'n
1. Jaki jest twój życiowy cel ?
Przez całe życie będę dążyć do tego by umierając móc powiedzieć, że swoje pięć minut przeżyłam na pełnym gazie, ucząc się przy tym tego jak ważne jest umiejętne cieszenie się nawet z małych rzeczy.
2. Czym dla ciebie jest prawdziwa siła?
Prawdziwą siłą jest dojrzałe podchodzenie do problemu, umiejętność sprzeciwienia się narzuconym normą, a przede wszystkim umiejętność znajdywania powodów do radości nawet wtedy gdy świat się wali. 
3. Los czy przeznaczenie? I dlaczego ?
A co jeśli tak naprawdę to los decyduje o naszym przeznaczeniu ? 
4. Co było w twoim życiu jakieś szczególne wydarzenie, które miało wpływ na to kim jesteś teraz ?
Wszystko co wydarzyło się w moim życiu w jakiś sposób ukształtowało to jaka jestem teraz, wydaje mi się jednak, że trwania w "chorej" relacji sprawiło, że stałam się odporna na ból, nauczyłam się mieć w głębokim poszanowaniu zdanie innych, a dodatkowo w dużym stopniu stałam się dojrzalsza.
5. Lubisz Science-Fiction? Dlaczego ?
Nie jestem w stanie dać sensownej odpowiedzi na to pytanie, jak dla mnie to ciężki gatunek :)

Pisarka iluzji

1. Jakie miejsce uważasz za najwspanialsze? Opiszesz je?
Działka sąsiada, którą widać z mojego okna. Spędziłam na niej całe dzieciństwo, bawiąc się na drzewach. <3 Daje mi najpiękniejsze wspomnienia.
2. Chciałabyś być istotą inną niż człowiek? Dlaczego?
Mogłabym być wampirem. Zabijałabym ludzi, chodziła po zmroku nie bojąc się nikogo i niczego :D
3. Uważasz, że nie jesteśmy sami we wszechświecie?
Tak, pełno tu kosmitów z innej planety: D
4. Opisz istotę doskonałą
Nie ma istot doskonałych, niestety nie ma. A może i stety ? :P













środa, 3 grudnia 2014

Opowiadanie


Umrzeć by żyć

Część XI


-Nie usłyszałem. Czy może Pani powtórzyć
rzucił ze spokojem lekarz.
-Nie ma jej! Nie ma jej!
wrzeszczała kobieta
-Jak to możliwe, co się stało, gdzie ona jest ?
plątał się ze zdenerwowania lekarz
-Ja nie wiem, ja naprawdę nie wiem. Muszę kończyć, trzeba jej szukać, przecież nie mogła tak po prostu zniknąć.
-Pani Halinko!
krzyknął mężczyzna, ale po drugiej stronie głos się urwał.

Lekarz wyszedł z gabinetu i udał się w kierunku sali, w której leżała Ola. Otwierając drzwi usłyszał fragment rozmowy.

-Tato chłopcy wcale nie musieli fantazjować, ja przyrzekam, że ona tu była, chciała mnie skrzywdzić. Tatusiu uwierz mi w końcu, nie jestem wariatką.
-Ola chciałbym, ale Twój lekarz już dzwoni do szpitala, w którym leży Twoja matka, zaraz przyjdzie i przekonasz się, że ona cały czas tam jest.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale przysłuchiwałem się waszej rozmowie
powiedział lekarz wchodząc do sali.
-Ooo dobrze, że Pan przyszedł. Proszę powiedzieć mojej córce, że jej matka jest w szpitalu i nie mogłaby stamtąd uciec.
-Chciałbym móc to powiedzieć... Niestety, pańska żona zniknęła.
-Jak to ? Czyli, że to prawda ? Ona chce nas wszystkich wymordować ?
mamrotał zdezorientowany mężczyzna.
-Tato może w końcu mi uwierzysz, bo mam już dość tego, że wszyscy traktują mnie jak wariatkę.
-Ja nie wiem jak to się stało, ale już rozpoczęły się poszukiwania Pani Katarzyny, ja sam jestem poirytowany tym jaki okazał się bezmyślny personel szpitala, możliwe, że kobieta uciekała ze szpitala każdej nocy i przyjeżdżała do tu i waszego domu, ale jak ona to robiła nie mam pojęcia.
tłumaczył lekarz.
-A co do Ciebie Olu, myślę, że jeszcze dziś przygotuje Twój wypis, najwyższa pora żebyś wróciła do domu.
Mężczyzna wyszedł z sali, a Ola wtuliła się w ojca, tak naprawdę teraz tylko przy nim czuła się bezpiecznie.

Kilka godzin później Ola opuszczała szpital, który przez ostatni czas był dla niej domem, polubiła personel, głownie młodego lekarza, który się nią zajmował, ale także wszystkie pielęgniarki, a na koniec przed samą sobą przyznała, że polubiła nawet Panią psycholog, wiedziała także, że ze wzajemnością. Przyzwyczaiła się do tego miejsca, a do domu bała się wracać, nie wiedziała co z jej mamą i dlatego była świadoma, że dopóki ona się nie odnajdzie, życie jej rodziny nie będzie usłane różami. Od jej powrotu w domu trwał niepokój, wszyscy byli przerażeni, ale nikt nie dawał tego po sobie poznać. Kolejne dni mijały spokojnie, jednakże kobiety nadal nie odnaleziono, a to sprawiało, że cała rodzina bała się spokojnie zasnąć. Mężczyzna postanowił zabrać swoje dzieci na jednodniową wycieczkę, ich ciocia tego dnia źle się czuła dlatego została sama w domu. Dzień był ponury, typowo jesienna pogoda, a dodatkowo szybko robiło się ciemno, dlatego gdy nastał wieczór, a dzieciaki z ojcem nie wracały z wycieczki kobieta zaczęła się trochę bać. Nagle coś strzeliło, kobieta odwracając się zobaczyła jak szyba w oknie rozpada się na małe kawałeczki, przerażona pobiegła do sypialni, zamknęła pokój na klucz i nieudolnie próbowała dodzwonić się do kochanka, jego telefon niestety milczał, wykręcała także numery każdego dziecka, ale i tu było podobnie, za każdym razem sygnał się urywał. Była załamana, zaczęła płakać, wiedziała, że jej siostra jest w domu i najprawdopodobniej przyszła się na niej zemścić. W tym samym momencie ktoś od drugiej strony szarpał za klamkę, klucz wypadł z zamka i uderzył o panele, dając wielki huk, a chwilę później drzwi do sypialni były już otwarte, kobieta zobaczyła w drzwiach kobietę demona, bo tak właśnie w tym momencie wyglądała jej siostra. Potwór zbliżał się do niej, a ona z sekundy na sekundę krzyczała coraz głośniej, nim postać całkowicie się do niej zbliżyła ona zemdlała.

Dzieciaki były prze szczęśliwe, nawet Ola zapomniała o zmartwieniach. Cała rodzina wchodząc do domu wyczuła, że coś jest nie tak. Okno w salonie było wybite, a pomieszczenie zdemolowane. Każdy odruchowo sięgnął do kieszeni po telefon. Najdziwniejsze było to, że wszyscy mieli siedem nieodebranych połączeń od Basi. Mężczyzna spanikowany kazał wyjść dzieciom na zewnątrz, Oli rozkazał zadzwonić na policje, a sam pobiegł na górę. Otwierając drzwi do sypialni upadł na kolana. Na podłodze w kałuży krwi leżało ciało jego kochanki, a trochę wyżej w łóżku leżała jego żona, martwa żona z wbitym w serce nożem. Obok leżała koperta. Mężczyzna wstał podszedł do łóżka, wziął kopertę, wyjął z niej list i zaczął czytać.



Kochany Mężu
Nasze życie nigdy nie było usłane różami, a my sami nie umieliśmy być
najszczęśliwsi na świecie, Bóg jednak dał nam szansę, wtedy urodziłam Olę,
potem chłopców, a gdy znowu coś się psuło urodziła się Ilcia, ona miała
na nowo poukładać nasze życie.
Dałaby radę gdyby nie moja siostra, która niby mnie wspierając
wskoczyła Ci do łóżka. 
To ona definitywnie skończyła to o co walczyłam.
Nie umiałam nigdy wybaczać, dlatego ciężko żyło mi się ze świadomością,
że zawsze byłam jedną z wielu, ale dawałam radę, dla dzieci.
I dlatego to co teraz widzisz musiało mieć miejsce.
"UMRZEĆ BY ŻYĆ"
Umieramy obie, abyście wy mogli dalej żyć.
Nigdy nie wierzyłam w przesądy, wróżby i inne tego typu zabawy,
dlatego "liczba 7" nie jest szczęśliwa, a nas do tej pory było siedmioro.
(Ja, Ty, Ola, Kacper, Max, Ilcia i ona Baśka)
Miała zginąć tylko ona, ale postanowiłam być przesądna 
i aby nie ryzykować pozbawiłam życia dwie osoby.
Wybacz, że ją tak poturbowałam, ale poniosło mnie.
Ja umierałam w naszym łóżku, ona pod nim, 
bo tak powinno być, to moje łóżko, a ona nie miała prawa
do niego wchodzić.
Kocham Was wszystkich.
Ps. Obiecaj, że niedługo się spotkamy.
Oddana matka, kochając żona Kasia



Przepraszam za moją nieobecność, ale szkoła nie daje o sobie zapomnieć, nie mam czasu na nic. W tygodniu się uczę, a weekendami, nawet nie mam siły pisać. Na szczęście w nieszczęściu jestem chora i z nudów poczułam napływ weny twórczej, dlatego napisałam OSTATNIĄ CZĘŚĆ opowiadania "Umrzeć by żyć". Chcę podziękować wszystkim, którzy ze mną byli, dzięki Wam miałam siłę by dalej pisać. Wielkie podziękowania dla ja-mewa, która martwiła się, że coś się stało bo przestałam pisać. Jeszcze raz wszystkim dziękuje, a dodatkowo obiecuję, że wezmę się za bloga i już wkrótce zacznę pisać coś nowego. Pozdrawiam Anka <3



poniedziałek, 13 października 2014

Opowiadanie

Umrzeć by żyć

Część X




Sytuacja w sali z minuty na minuty robiła się coraz bardziej napięta, dlatego lekarz prowadzący Oli, tego dnia wyprosił jej rodzinę z sali dużo wcześniej. Pretekstem był odpoczynek, który teraz dziewczynie jest koniecznie potrzebny, zwłaszcza, że rankiem znowu odwiedzi ją psycholog. Nikt nie protestował, wszyscy żegnali się po czym wychodzili z sali. Ostatni wyszedł lekarz.
-Śpij już Olu, musisz w końcu wypocząć.
powiedział gasząc światło i zamykając za sobą drzwi.
Rankiem dziewczynę obudziło słońce, które wdzierało się do jej sali przez stare, słabo kryjące żaluzje. Czuła się wyjątkowo źle, serce dziwnie jej biło, kucie w brzuchu przypominało uczucie stanu zauroczenia, ale jednak było trochę silniejsze, dlatego powodowało już ból. Ola była przekonana, że coś się musiało stać, ale nie pozwolono jej długo nad tym myśleć, bo już chwilę po przebudzeniu do pokoju weszła ta sama długonoga blondynka co poprzedniego dnia. Miała na sobie śnieżnobiały kitel i chodaki, których dźwięk wprawiał  nastolatkę w osłupienie.
-Dzień dobry Olu.
powiedziała z uśmiechem kobieta.
-Nie wiem czy taki dobry.
-Jesteś niesprawiedliwa, przyszłam tylko porozmawiać.
-Nie ma Pani przyjaciół ?
-Nie bądź niemiła!
wrzasnęła kobieta.
-Ja wykonuje swoją pracę, więc grzecznie Cię proszę, żebyś mi w tym nie przeszkadzała, bo obie będziemy niezadowolone.
-Dobrze, nie Pani pyta, a potem szybko stąd idzie!
odparła krzykiem na krzyk
-Ciesze się, że się zrozumiałyśmy. W takim razie powiedz mi czy od naszej wczorajszej rozmowy wydarzyło się coś o czym powinnam wiedzieć? Może znów widziałaś kogoś?
-Po raz kolejny powtarzam Pani, że do jasnej cholery ja nie jestem wariatką. Nie widziałam nikogo, ale...
-Ale... ?
-Obudziłam się dzisiaj z bólem w sercu i dziwnym kuciem w brzuchu. Czuje, że stało się coś...
-Co się stało?
pytała już lekko zdenerwowana kobieta.
-Stało się coś złego.
-Ale co?
-Gdybym wiedziała to nie siedziałabym tu i rozmawiała z Panią.
-Dobrze Olu, wystarczy, przyjedzie jeszcze dzisiaj do Ciebie mój kolega. Do widzenia.

Kobieta wstała i wyszła z sali. Szybko udała się do gabinetu lekarskiego, gdzie czekał już na nią lekarz prowadzący Oli.
-Tomek słuchaj, to biedne dziecko jest chore. Skonsultuje ją jeszcze dzisiaj z Jackiem, to naprawdę dobry psychiatra. Myślę, że musisz porozmawiać z jej ojcem, według mnie, umieszczenie jej w ośrodku zamkniętym jest nieuniknione.
-Najpierw żona, teraz córka, nie wiem jak on na to zareaguje.


Rozmowę lekarzy przerwało pukanie do drzwi. Do gabinetu wszedł ojciec dziewczyny, który wyraźnie był zdenerwowany, a nawet bardziej przestraszony niż zdenerowowany.

-Witam, dobrze, że Pan przyszedł, musimy porozmawiać o Oli.
-Teraz nie o tym. Przyszedłem tu w innej sprawie.
mężczyzna upadł na krzesło stojące obok wielkiego biurka.
-W takim razie co się dzieje?
-Moje dzieci powariowały. Najpierw Olka widziała matkę, która chciała ją zabić. Potem Ilka, którą podobno miała oszczędzić bo jest mała, a teraz...
-A teraz co?
pytał zdezorientowany lekarz.
-Chłopcy... Ja nie wiem jak mam to Panu powiedzieć, ale jak przyszedłem rano do ich pokoju to zastałem Maxa na podłodze z podbitym okiem, a Kacpra leżącego na łóżku, na szyi miał dziwne otarcia. Najgorsze jest to, że oni normalnie spali. Nakrzyczałem na nich, że się pobili i bali się przyznać, ale oni powiedzieli, że była u nich mama. Kacper z przerażeniem mówił, że jak się obudził to ona dusiła jego brata, a gdy rzucił się na nią to uderzyła go łokciem w twarz, a potem uciekła.
-Ale przecież to niemożliwe, Pana żona jest w szpitalu. Niech Pan poczeka zaraz zadzwonię i dowiem się czy wszystko z nią w porządku.
-Dobrze w takim razie ja pójdę zajrzeć do Oli.

Mężczyzna wyszedł z sali i w tym samym momencie lekarz wykręcił numer telefonu do do szpitala psychiatrycznego, w którym przebywała kobieta.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
odezwał się w słuchawce, kobiecy głos.
-Witam, z tej strony Tomasz Malinowski ze szpitala rejonowego. Zajmowałem się jedną z państwa pacjentek i chciałbym wiedzieć czy wszystko z nią w porządku.
-Witam Panie Tomku, tu Halinka, zaraz pójdę sprawdzić co z Panią Katarzyną.
-Dziękuje, w takim razie nie będę się rozłączał.

Przez kolejne kilka minut po drugiej stronie panowała cisza, która pomału zaczęła denerwować lekarza. Już miał się rozłączyć kiedy w słuchawce odezwał się znajomy głos.
-Nie ma jej!

___________________________________________________
Kochani kolejna część napisana. Jakie wrażenia? Czuję, że trochę zawaliłam, dlatego z góry przepraszam. Dodatkowo nic nie wyjaśniłam, a chyba wręcz przeciwnie, znowu namieszałam. Wybaczcie mi, nie panuję nad tym. :P


Mam dla Was malutki konkurs. 


Do soboty wieczorem (18.10.14r.) na mojego mejla (a.fundakowska.97@gmail.com) należy przesłać własną propozycje XI części opowiadania "Umrzeć by żyć". 
Zasady są proste:
  • Piszesz rozdzialik na max 500 słów.
  • wysyłasz na mojego bloga w ustalonym terminie.
  • czekasz na wyniki.
Na koniec chce dodać, że nagrody zostaną przyznane 3 osobom, nie wiem czy to będą trzy kolejne miejsca, czy kategorie, to zależy od nadesłanych prac. Nagrody będą niespodzianką, ale myślę, że nikogo nie zawiodę. 

Pozdrawia Anka.