środa, 16 grudnia 2015

Chce odzyskać moje życie - dalsze losy Eweliny cz.3

Pragnęłam zrozumieć, co nim kierowało, ale z drugiej strony pomału zdawałam sobie sprawę z tego, że świat jest dziwny, a ludzie nieobliczalni. Może nie wziął tylko tylko dlatego, że taki miał tego dnia kaprys. Przecież nie miał aż takiej moralności, a może miał, dziwne, że młody chłopak wykazuje się aż tak silną wolną. Po powrocie z Krakowa muszę z nim porozmawiać. Moje rozmyślenia przerwał taksówkarz, który gwałtownie nacisnął na pedał hamulca.
-Co robisz debilu? - krzyczał wymachując rękami, po czym wysiadł z samochodu i wdał się w kłótnie z kierowcą innego pojazdu. Ja zrobiłam to samo, byłam wściekła, chciałam być już u brata, a ten pajac wdaje się w kłótnie
-Nie płacę Ci za stanie... - wykrzyczałam trzaskając drzwiami.
-Mała gówniaro, trochę szacunku. - odparł zdenerwowany taksówkarz po czym wsiadł do samochodu i ruszyliśmy dalej. Byłam rozkojarzona, facet przede mną coś mruczał pod nosem, a ja potrzebowałam spokoju, za kilkanaście minut czekało mnie spotkanie z bratem i trudna rozmowa. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Na ekranie widniał napis BRAT. Nie chciało mi się odbierać, ale wiedziałam, że muszę, nie chciałam pogarszać już napiętej sytuacji między nami.
-Młoda gdzie jesteś? - zapytał, tym razem już milszym głosem.
- Jestem już w Krakowie, myślę, że u Ciebie będę za jakieś 45 minut, co pijemy? - dodałam żartobliwym tonem.
-Ewelina nie denerwuj mnie. - tym razem w jego głosie słychać było troskę.
-Ej wyluzuj staruszku, przecież nie namawiam Cię na kreskę białego raju, to tylko kilka piwek, może wino, albo wódka, mi to obojętne, byle szybko mnie kopnęło. - oznajmiłam poważnym głosem, po czym nacisnęłam na telefonie czerwoną słuchawkę.
-Hmmm, dorosła ja. - mówiłam sama do siebie.
Kontynuowaliśmy jazdę w milczeniu, chyba nie przypadliśmy sobie do gustu, no ale trudno, nie każdy będzie moim przyjacielem. Właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że ja nie mam przyjaciół, starych straciłam, nowych nie zdobyłam. Jestem beznadziejna, poza rodziną nie mam nikogo, a z nimi również się nie dogaduje. Tym razem moje rozmyślenia przerwało zatrzymanie taksówki. Byłam na miejscu, zapłaciłam, grzecznie się pożegnałam i opuściłam pojazd. Do brata miałam jakieś 10 minut spacerkiem, postanowiłam wstąpić jeszcze do jakiegoś sklepu żeby kupić prowiant na wieczór. Jak pomyślałam tak zrobiłam, a pół rodziny później byłam już pod blokiem, w którym mieszkał mój kochany braciszek. Zadzwoniłam domofonem, chwilę później słychać było dźwięk drzwi, który oznaczał możliwość ich otworzenia. Tomcio mieszkał na 2 piętrze, oczywiście weszłam do bloku bez windy, dlatego samodzielnie musiałam pokonać oba piętra schodami, one prowadziły do celu, a cel zapewne zaraz po wpuszczeniu mnie do mieszkania zacznie wydzierać się na mnie, kolejne kazanie tuż tuż, byłam jednak na to gotowa, w sumie miałam to gdzieś, jak zawsze z resztą. Gdy doszłam do wyznaczonego piętra, brat stał już w drzwiach, był uśmiechnięty, a w ręce trzymał czteropak piwa.
-Siema młoda, ile można na Ciebie czekać? - powiedział śmiejąc się.
-Tęskniłam. - oznajmiłam rzucając mu się na szyje.
Byłam trochę rozkojarzona, chwilę wcześniej, wydzwaniał do mnie z pretensjami, teraz jest taki miły, nie rozumiałam o co chodzi. Weszliśmy do środka, postawiłam zakupy w kuchni na stole, sama zsunęłam się na krzesło i patrząc na brata wybuchłam płaczem.
-Siostra proszę Cię, nie płacz. - mówił zatroskanym głosem.
-Tomek ja już nie daje rady, jestem beznadziejna. - bełkotałam pod nosem.
-Nie histeryzuj łobuzie. - oznajmił klepiąc mnie w ramie, potem otworzył piwo i mi je podał.
Oczywiście nie skończyło się tylko na jednym, wypiłam pięć i byłam solidnie wstawiona. Brat trzymał się na nogach perfekcyjnie, nic dziwnego ja nie pijałam alkoholu, nie miałam kiedy, wieczne siedzenie pod kluczem pozwalało na picie herbaty z cytryną, nawet kawy nie piłam, bo ona też uzależnia. Moja mama była obłędna, byłam w szoku, że pozwalała mi oddychać, w końcu to też uzależniające, jak zaczniesz to nie przestaniesz aż do śmierci. Nagle zrobiłam się głodna, miałam ochotę na coś słodkiego, brat brał prysznic, więc nie pytałam go, postanowiłam sama czegoś poszukać. Mieszkał z kumplem, miałam nadzieję, że któryś z nich lubi czasem podjeść coś dobrego. Otwierałam szafkę za szafką, wysuwałam każdą szufladę, aż w końcu trafiłam w sedno, W jednej z szuflad, na samym końcu zauważyłam cukierka, już cieszyłam się, że go zjem. Wyciągnęłam po niego rękę i wyjęłam razem z nim foliową torebeczkę z białym proszkiem. Trzymałam go w ręce, a przed oczami wirował mi cały świat. Słyszałam jak biała śmierć mnie woła, chciałam to schować, ale nie mogłam. Czułam to coraz bardziej, wmawiałam sobie, że jedna działka mi nie zaszkodzi. Nagle otworzyły się drzwi od łazienki, odruchowo schowałam woreczek do kieszeni.
-Teraz moja kolej, śmierdzę piwskiem. - oznajmiłam bratu i weszłam do łazienki. Tam odkręciłam wodę w kranie a z kieszeni wyciągnęłam moje maleństwo. Wysypałam trochę na pralkę, zrobiłam piękną kreskę i nawet się nie wahając wciągnęłam do nosa idealną działkę, potem kolejną, aż w końcu usiadłam na podłodze i całkowicie odpłynęłam.


1 komentarz:

  1. Rodzice nie powinni trzymać dzieci w klatce. Nie jestem za bezstresowym wychowaniem, ale wieczne zakazy też nie przyniosą niczego dobrego. W końcu zakazany owoc smakuje najlepiej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz, nic tak nie motywuje do dalszego pisania jak świadomość, że ktoś to docenia.
Za każdy komentarz i obserwacje odwdzięczam się tym samym ;)
Pozdrawia Anka