Wiatr
huczał przeraźliwe, gałęzie drzew łamały się jedna po drugiej, fruwając po
okolicy. Wszędzie roznosiły się krzyki. Zaczęło się! Zaczęło!. W miasto
wkroczyła okropna panika, ludzie zamienili się w dzikie zwierzęta próbujące
przeżyć w dziczy. Tak właśnie wyglądało miasto w oczach pięcioletniej
Zuzi, która nie rozumiała jeszcze zbyt wiele. Była małym dzieckiem, które nie
odczuwało strachu, więc postanowiła wyjść z domu by popatrzeć jak ludzie bawią
się w berka. Ubrała swoje różowe buciki i ukochaną kurtkę, którą dostała od
swojego taty, to był ostatni prezent jaki od niego otrzymała, a potem jak to
jej mamusia mówi wyparował. Zuzia wyszła z domu, niezauważona przez swojego
starszego brata, pod którego była opieką. Wychodząc z bloku nie widziała już
nikogo, było jej smutno, że już nikt nie bawi się w berka. Postanowiła jednak
nie wracać do domu, wiedziała, że brat będzie na nią krzyczał, tylko tyle
potrafił. Przed odejściem taty był inny, bawił się z nią, pilnował jej i nawet
mówił jak bardzo ją kocha, a teraz to już nawet z nią nie rozmawia. Niechętnie
zostaje w domu gdy mama wychodzi do pracy. Dziewczynka szła spacerkiem rozglądając
się dookoła. Pierwszy raz świat wydawał jej się piękny. Ona szła, a
wszystko inne wyglądała tak jakby podążało za nią. Słyszała głosy jakie
przynosił do niej uszu wiatr. Koniec świata, koniec świata, to już jest koniec
tego świata. Dla innych ludzi tak było, ale Zuzia myślała inaczej, a jeśli koniec nie jest końcem tylko początkiem,
to może w końcu do mojego domku trafi szczęście. Zuzia była bardzo mądrą
dziewczynką, zawsze wieczorem gdy zostawała sama w pokoju rozmawiała z Bogiem,
prosiła o uśmiech dla mamy i głos dla brata, które zabrał ze sobą jej tatuś,
wtedy gdy pakował swoje rzeczy do dużej czarnej walizki. Zuzia myślała, że
wtedy jej tata przez przypadek zapakował do walizki najpiękniejsze cechy mamy i
brata.
Nagle dziewczynka poczuła wielki ból i upadła. Czuła jak nagle
traci wszystko, mamę, tatę i brata. W pewnym momencie ból ustał, a gałąź,
która uderzyła dziewczynkę poleciała dalej. Jednak Zuzia trochę się
wystraszyła i postanowiła szybko wrócić do domu. Dla pięcioletniego
dziecka widok domu był przerażający. Otwierając drzwi zobaczyła tatę i brata,
grających razem w grę planszową, W drugim pokoju siedziała jej mama, która
pierwszy raz od dawna była uśmiechnięta. To było najdziwniejsze dla Zuzi, wystraszyła
się, zaczęła płakać, niestety pierwszy raz jej mama nie podeszła do niej by ją
przytulić, pobiegła do brata by powiedzieć mu o tym co się stało, niestety, on
jej nie widział. Dla niej to było takie smutne świat z dnia na dzień
stawał się bardziej kolorowy, radosny i piękny. Ludzie byli ciągle
uśmiechnięci, dla nikogo z nich nie było rzeczy niemożliwych. Liczyła się tylko
chwila, a dziewczynka jako jedyna była sama. Małe dziecko błąkało się po
ogromnym świecie bez opieki. Brak miłości, ciepła i bezpieczeństwa, zabijało
dziewczynkę. Każdego kolejnego dnia stawała się słabsza, smutniejsza. Energia
ulatniała się z niej jak para z czajnika z gotującą się wodą. To był moment.
Wtedy pierwszy raz Zuzia upadła na ziemię tracąc przytomność. Leżąc przez
krótki czas na drodze usłyszała głos.
-Powstrzymaj swój własny koniec świata.
Postać mówiąca te słowa zniknęła w momencie gdy dziewczynka otworzyła oczy.
Wstała i pobiegła do domu. Tam zobaczyła znowu swoją rodzinę, która była w
bardzo złym nastroju, wszyscy płakali, byli ubrani na czarno i oglądali
rodzinne zdjęcia. Zuzia nie wiedziała o co chodzi, więc postanowiła, że na tą
noc zostanie w domu. Wczesnym rankiem usłyszała głosy jej rodziny. Wszyscy
znowu ubrani na czarno wychodzili właśnie z domu. Dziewczynka postanowiła pójść
za nimi. Ich spacer nie trwał jednak długo, po niespełna 15 minutach doszli na
miejsce. Dla Zuzi było niezrozumiałe to, że jej rodzina przyszła na cmentarz,
po co tu przyszli zastanawiała sie. Wszystko się wyjaśniło gdy podeszli do
małego grobu, na którym było napisane:
„Zuzanna Milówka, mała dziewczynka, która
próbowała przezwyciężyć koniec świata”.
Teraz wszystko było jasne, to, że
coś uderzyło ją w głowę to wcale nie było snem, ona teraz jest duchem, ale
nadal nie rozumiała jednego dlaczego Bóg jej to robi, przecież ona prosiła
tylko o drobną przysługę dla swojej mamy i brata. Jej rodzina wróciła do domu,
a świat razem z nią stawał się ponury i szary. Tylko Zuzia nadal była ubrana w
kolorowe ubranka i tylko na jej twarzy widniał uśmiech. Dziewczynce było
smutno, czuła, że to wszystko dzieje się przez nią. Pragnęła wszystko naprawić,
jednocześnie wiedziała, że to był jakiś koniec świata w jej życiu. Bała się
tego, że już nigdy nie będzie mogła przytulić swojej mamy i powiedzieć kocham
do brata, nawet jeśli oni mieli zawsze już być tacy jak przedtem. Zuzia
nie chciała już aby jej tata oddał skradziony uśmiech i głos. Pragnęła
tylko cofnąć czas, tak by być znowu z rodziną. Mijały dni, nic się nie
zmieniało, poza jednym. Świat rodził się na nowo. Powracały kolory, zielony, niebieski,
czerwony i na końcu żółty, a razem z żółtym pojawiła się jasność.
Wszyscy ludzie znów byli radośni, nawet jej rodzina znów była szczęśliwa,
zapomnieli o wszystkich zmartwieniach i o niej także. Grób przestał być
odwiedzany, stał się pusty i ponury jak serduszko dziewczynki. Zuzia nie
chciała tego, pragnęła by rodzina o niej pamiętała, niestety oni
zapomnieli. Pewnej nocy gdy Zuzia kładła się spać postanowiła znów porozmawiać
z Bogiem, powiedziała mu kilka bardzo mądrych słów:
-Panie Boże chciałam Ci
podziękować. Spełniłeś moją prośbę i moja rodzina znów jest szczęśliwa. Niech o
mnie nie pamiętają lecz będą szczęśliwi, ale błagam nie karz mi na to patrzeć,
bo czuje, że tracę serce. Zabierz mnie do siebie, proszę. Dobranoc.
W nocy do
dziewczynki znów przyszła ta sama postać co kiedyś uśmiechnęła się do niej i
powiedziała:
-Taka mała, a jakie serce”, znikając wypowiedziała jeszcze dziwne
zdanie „Bóg przygotował koniec świata, lecz żaden człowiek go nie przewidzi, a
wasze końce świata to tylko zamknięcie kolejnego etapu życia. Wczesnym rankiem
dziewczynka otworzyła oczy, ujrzała rażąco białe pomieszczenie, rozejrzała się
dookoła i ujrzała całą swoją rodzinę. Wszyscy zaczęli płakać ze szczęścia gdy
okazało się, że Zuzia wybudziła się ze śpiączki, w której była od roku. Dziewczynka
gdy zdała sobie sprawę, że to wszystko to było po to by naprawić jej rodzinę
powiedziała głośno, dziękuje Ci. Miejskie gazety zaczęły pisać:
miał
być koniec przyszedł cud, by pokazać, że jest Bóg. Ludzie zrozumieli, że na
koniec świata nie mają wpływu.
Nie czytałem, przepraszam. Wygląd odciąga moją uwagę. Zmień go to z chęcią przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nigdy nie przeczytasz :).
UsuńPozdrawia Anka
"Zuzia myślała, że wtedy jej tata przez przypadek zapakował do walizki najpiękniejsze cechy mamy i brata" Ten fragment najbardziej mnie wzruszył. Reszta równie piękna i mądra. Jak ciebie czytam, mam wrażenie że zagłębiem się w świat refleksji, przemyśleń. Czuję że ogarnia mnie tajemnicza siła, która tłumaczy mi daną kwestie i najzabawniejsze że tą tajemniczą siłą jesteś ty (o ile to twoje dzieło) POZDRAWIAM (mogłabyś zmienić tło, na jakieś spokojniejsze- oczywiście mogę nie mieć racji ale to jest moja szczera opinia) Poza tym jesteś genialna.
OdpowiedzUsuńBlog jednego gościa-klik!(Nowy Post)
To miłe słyszeć takie słowa od kogoś takiego, dziękuje Ci bardzo, nad wyglądem bloga cały czas pracuje ;).
UsuńPozdrawia Anka
Nie znamy dnia ani godziny. ,,Miał być koniec, przyszedł cud, by pokazać, że jest Bóg"- wspaniałe słowa. Niby proste zdanie,a utkwi mi w pamięci. Nie mamy wpływu na tyle rzeczy...A człowiek wciąż stara się zbudować nową wieżę Babel. Przestańmy się łudzić. Możemy panować nad społeczeństwem, ale nie możemy panować nad światem.
OdpowiedzUsuńHistoria skłaniająca do przemyśleń.
Pozdrawiam.
Ojej ale się zaczytałam, wiesz masz rację, tyle rzeczy mamy na głowie ciągle coś planujemy, za czymś gonimy, a prawda jest taka, że jesteśmy tylko cegłą w murze.
OdpowiedzUsuńzapraszam serdecznie na nowy rozdział
http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/
O raju. To było bardzo wzruszające i daje do myślenie. W sumie często myślę w podobnym temacie, ale dla innych to chociaż może na chwilę zatrzyma by zastanowili się nad życiem. Każda chwila z rodziną albo z osobami ważnymi dla nas jest cenna, bo nigdy nie wiadomo, kiedy ostatni raz będziemy mogli cieszyć się obecnością tej drugiej osoby. Pięknie napisane. Nie wiem czy bierzesz jakiś udział w konkursach literackich? Dziewczyno, masz ogromny talent. Szkoda by się zmarnował... :( Takich ludzi lubię. Piszesz o takich rzeczach z taką dojrzałością, że niektórym dorosłym brak. Czekam na kolejną notkę.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam! :)
Powstrzymaj swój własny koniec świata.
OdpowiedzUsuńMuszę to sobie zapamiętać i powtarzać na tle głośno bym to zapamiętała i wbiła sobie na zawsze do głowy. Ja niestety często mam takie "końce świata", panikara ze mnie niesamowita :)
Poza tym opowieść o małe Zuzi bardzo mnie wzruszyła, naprawdę ślicznie i mądrze napisane. Lubię twój styl
Powstrzymaj swój własny koniec świata.
http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/
O jejku^^ Jak mnie tu dawno nie było xo To jest takie cudowne...daje sporo do myślenia :D dziękuję i przepraszam, za to, że mnie nie było :( Nominowałam Cię do LBA :P więcej szczegółów na czarnystroz.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTo chyba najlepsze opowiadanie jakie napisałaś. Naprawdę głębokie i chwilami wzruszające. Historyjka daje też do myślenia. Nie za długa, nie za krótka... Świetne po prostu.
OdpowiedzUsuńJestem wierząca, ale w bardzo odmienną wiarę. W skrócie można powiedzieć, że wierzę, iż każdy z nas posiada w sobie pewną energię - jedni mniej, drudzy więcej -, która jest fundamentem wszechświata, A po śmierci przemieniamy się w tą energię, by znów budować wszechświat. Może to na pierwszy rzut oka lekko nielogiczne i chaotyczne, jednak to naprawdę wielki skrót.
Ja uważam, że koniec świta nie może nadejść jako taki wielki kataklizm, który wszystko zniszczy. Jasne może w nas puknąć asteroida i Ziemia przestanie istnieć, ale koniec Ziemi nie jest końcem wszechświata, ani tej energii budującej ją oraz wszelkie życie.
Zmieniałaś wygląd?
Nawet ładnie tylko, że napis zlewa się trochę z tłem.
Pozdrawiam serdecznie.
I jak zastanowiłaś się nad kontynuacją historii Eweliny? Tak pytam bo fajnie byłoby przeczytać ciąg dalszy ...
OdpowiedzUsuńhttp://nim-ci-zaufam.blogspot.com/
Hej!
OdpowiedzUsuńTe opowiadanie o małej Zuzi jejku jest takie piękne. Może napiszesz jej dalsze losy? Bardzo zaciekawiła mnie jej postać. Jest ona taka niewinna, ale te jej modlitwy to coś pięknego.
Pozdrawiam i życzę weny
Niepowtarzalna xx
PS. Oczywiście zostawiam obserwacje, bo chcę być na bieżąco ;)
Hei :** Co tu dużo mówić , świetnie piszesz i ciągle czekam na nowy post! :3 Wpadam oczywiście regularnie ...Życzę wytrwałośći w pisaniu będę raczej wpadać częściej niż zwykle i komentować :* Jeszcze raz piszę, super blog! I proszę wpadnij na mojego bloga , mam nowy post i bardzo proszę o komentarz :( Błagam? :* karolinablogpanda.blogspot.com/ Czekam gdyż pamiętasz , obiecałaś że będziesz wpadać :* JA WPADAM REGULARNIE <3
OdpowiedzUsuń